W kwietniowym wydaniu BIM-u ukazał się fragment wywiadu z Katarzyną Głuszak-Żurek, który tuż przed świętami przeprowadził Konrad Wójcik. Poniżej publikujemy pełen zapis rozmowy, dla której opublikowany w druku świąteczny tekst był tylko punktem wyjścia. W dalszej części nasza rozmówczyni podzieliła się przemyśleniami na temat tradycji i sięgnęła pamięcią do niezwykle kolorowego dzieciństwa, by opowiedzieć o wartościach, które przekazali jej rodzice.
“Z szacunku do przodków”
O celebracji świąt w XXI wieku, roli tradycji we współczesnym świecie i dzieciństwie w zespole folklorystycznym rozmawiamy z Katarzyną Głuszak-Żurek – dyplomowaną instruktorką tańca ludowego, która przejęła niedawno obowiązki głównego instruktora Zespołu Regionalnego „Krakowiacy Ziemi Brzeskiej”.
Czy region brzeski ma własne tradycje związane z okresem wielkanocnym?
– Tradycje wielkanocne w Polsce, zwane w kulturze ludowej zwyczajami wiosennymi, są mocno związane z chrześcijańską tradycją. W regionie brzeskim kultywujemy polskie obyczaje, wykonujemy ozdoby, niemniej region wyróżniają stosowane materiały, wzory czy sposób wykonania. Możemy zaobserwować żywo kultywowaną tradycję, związaną z wykonywaniem palm na Niedzielę Palmową, nazywaną w tradycji ludowej Kwietną lub Wierzbną, ze względu na skład kompozycji. Główne rodzaje wykonywanych palm nazywamy z racji kształtu „miotłami” i „wiechami”. Obecnie używane materiały do ich wykonania odbiegają od tych, które były używane przed laty, jednak sposób wykonania pozostaje zachowany. Nadal robimy tradycyjne pisanki. Farbujemy jaja naturalnymi barwnikami, ozdabiamy techniką batikową, „wydrapujemy wzory”, malujemy, oklejamy. Dawną, ale zapomnianą już tradycyjną zabawą przy stole wielkanocnym była walatka – stukanie się czubkami jajek. Przegrywał ten, u którego skorupka pękła jako pierwsza. Pamiętamy także „psotną noc” pomiędzy niedzielą, a poniedziałkiem. Ta tradycja już w naszym regionie zanikła.
Czy gospodynie, które żyły sto lat temu oraz dzisiejsze panie domu znalazłyby wspólny język podczas świątecznych przygotowań?
– Tradycje wielkanocne kształtowały się w Polsce przez wiele wieków. Obecnie obchodzimy je ze względów obyczajowych, jednak dawniej ludzie wierzyli, że ich kultywowanie zapewni im szczęśliwe i dostatnie życie. Zakładając, że dzisiejsze panie domu byłyby wyrozumiałe i miały szacunek do wartości, którymi kierowały się dawne gospodynie, wspólne przygotowania świąteczne na pewno zakończyłyby się owocną współpracą. Z takiej „wymiany wielopokoleniowej” zawsze płynie wzajemna korzyść. Nie bez kozery mówimy, że tradycja łagodzi obyczaje i łączy pokolenia.
Starsze pokolenia od zawsze narzekają, że młodzi nie dbają o tradycję. Ta jednak wciąż trwa. Czy rzeczywiście przeżywamy dziś kryzys w tym temacie?
– Przywoływanie elementów dawnej obrzędowości dorocznej i rodzinnej przez grupy działające na naszym terenie są bardzo cenne. Pomagają rodzicom, dziadkom oraz różnym grupom społecznym zobrazować i opowiedzieć młodemu pokoleniu o tych powszechnie, jak i mniej znanych obrządkach. Tym samym pozwalają tradycji trwać, to jedynie kwestia chęci przekazywania tej wiedzy. Przygotowania do świąt Wielkiej Nocy to wspaniały sposób na celebrowanie pięknych tradycji, jak choćby wspólne malowanie pisanek, które jest okazją do tego, by wyjaśnić jaką rolę w tradycji posiada jajo, że jest ważnym symbolem życia i odrodzenia.
Ważną rolę w podtrzymywaniu tradycji i obrzędowości pełnią m.in zespoły folklorystyczne, izby regionalne czy koła gospodyń wiejskich. Bez nich można by mówić o zaniku i wymieraniu tradycji?
– Oczywiście. Grupy, które żywo kultywują tradycję odgrywają bardzo ważną rolę. Zespoły folklorystyczne przedstawiają obrzędy i tradycje regionu, prezentują charakterystyczne tańce, które dawniej tańczyli nasi pradziadowie, przy brzmieniu autentycznych kapel ludowych. Jak choćby Zespół Regionalny „Krakowiacy Ziemi Brzeskiej” wraz z kapelą, który prezentuje tradycje ludowe i muzykę regionu krakowskiego w autentycznych strojach, używając podczas inscenizacji charakterystycznych rekwizytów. Izby regionalne dbają o zachowanie tradycyjnego rzemiosła i rękodzieła ludowego, a koła gospodyń kultywują tradycję poprzez wykonywanie tradycyjnych ozdób i promowanie regionalnych potraw. Dzięki tym grupom nasza tradycja uczy, bawi, inspiruje i nie zaginie dopóki one działają.
A może właśnie o to chodzi, by zostawić przeszłość i patrzeć w przyszłość?
– Świat nieustannie zmienia się, to nieuniknione. Musimy patrzeć w przyszłość, ale nie możemy zapominać o korzeniach. Przekazywane z pokolenia na pokolenie obyczaje, poglądy, wierzenia, zachowania czy normy społeczne są niezwykle ważne z perspektywy zarówno teraźniejszości jak i przyszłości. Rozpowszechnianie regionalnych obyczajów i ocalenie od zapomnienia wiedzy o tradycjach regionu brzeskiego jest wyrazem szacunku do naszych przodków. Nie rezygnujmy z tych wartości.
Skoro była mowa o „Krakowiakach Ziemi Brzeskiej” – co odróżnia ten zespół od innych ludowych zespołów z naszego regionu?
– Sądzę, że bogactwem, które wyróżnia zespół jest prezentowany repertuar artystyczny oparty na regionie Krakowiaków Wschodnich oraz niesztampowe układy tańców z rejonu. Zespół w repertuarze posiada również tańce narodowe, jak polonez, mazur, krakowiak i oberek, tańczone (co bardzo ważne) w sposób typowy dla tańców regionalnych. Widowiska, opracowane zostały przez nieżyjącą już kierownik artystyczną, etnochoreograf kategorii „S” – Janinę Kalicińską w oparciu o przekazy m.in. Oskara Kolberga, materiały Muzeum Etnograficznego czy wywiady terenowe .
Z całą pewnością zespól wyróżniają też stroje – tradycyjne, świąteczne, codzienne, wzorowane na noszonych niegdyś oryginalnych ubiorach mieszkańców naszego regionu. Zostały uszyte po konsultacjach z naukowcami Katedry Etnografii Uniwersytetu Jagiellońskiego, pracownikami Polskiej Akademii Nauk oraz ekspertami Muzeum Etnograficznego w Krakowie na podstawie XIX wiecznych oryginałów. Dziś o ich nieskazitelny wygląd dba niezastąpiona pani Barbara Kordecka.
Dawne melodie z okolic Szczurowej i Zaborowa przygrywa tancerzom ludowa kapela w tradycyjnym składzie, tj. skrzypce prym, sekund, klarnet, trąbka, heligonka, basy. Kierownikiem kapeli jest Michał Pastuch. Warto zauważyć, że w przedstawionym instrumentarium nie został wymieniony, jakże bardzo często towarzyszący zespołom akordeon. Nie jest on tradycyjnym, regionalnym instrumentem.
Kilka dni temu przejęła pani funkcję głównego instruktora zespołu. To duże wyzwanie?
– Oficjalnie funkcję instruktora zespołu przyjęłam 4 kwietnia. Od 1968 do 2010 roku rolę kierownika artystycznego zespołu pełniła wspomniana już Janina Kalicińska. Przez wiele lat, od 1984 roku, asystowała Jej pani Stanisława Stolarz, która następnie czuwała nad programem artystycznym i pełniła rolę choreografa. Z końcem marca tego roku pani Stanisława postanowiła przejść na instruktorską emeryturę i w porozumieniu z członkami zespołu i kapeli wybrała mnie do kontynuowania współpracy z zespołem pod względem artystycznym. Jest mi niezmiernie miło, że zostałam obdarzona takim zaufaniem. Z serca im za to dziękuję i obiecuję nie zawieść. Czy to duże wyzwanie? Tak. To ogrom pracy, wyrzeczeń oraz duża odpowiedzialność. Niemniej z grupą o tak olbrzymim potencjale, wciąż zauroczoną folklorem wszystko jest możliwe do osiągnięcia.
Czy zespół czeka rewolucja?
– Rewolucja to znacząca zmiana, która odbywa się w stosunkowo krótkim czasie. Jestem zwolennikiem zmian. Traktuję je jako naturalny proces, a jak wiadomo każdy proces powinien być co jakiś czas modyfikowany. Uważam, że zmiany kształtują, doskonalą, odkrywają nowe możliwości i rozwiązania. Niemniej wprowadzając je należy zawsze wziąć pod uwagę zagrożenia oraz racjonalny czas realizacji.
Moim założeniem z pewnością jest zachowanie bogatego dorobku artystycznego pani Janiny Kalicińskiej, ale także dalszy rozwój. Uważam, że należy szukać nowych inspiracji, wierzyć we własną intuicję, przewidywać zdarzenia. Trzeba być odważnym i wytrwałym w dążeniu do celu. Spełnianie marzeń nie jest proste, ale jest możliwe.
Niełatwo utrzymać dyscyplinę w tak dużej grupie. A pani nie wygląda na osobę, która potrafi krzyknąć.
– Powiedzenie „nie oceniaj książki po okładce” w moim przypadku sprawdza się (śmiech). Tego co kluczowe i istotne do dokonania oceny niekiedy okiem zobaczyć się nie da. Dystans do siebie i do otoczenia w połączeniu z pogodą ducha pozwalają mi przezwyciężyć nawet największe niedogodności losu, a cechy charakteru umożliwiają bez „krzyknięcia” osiągać zamierzone rezultaty. Najważniejszym jest przede wszystkim szacunek do drugiego człowieka, cierpliwość, zaufanie, życzliwość.
Próba to moment, w którym intensywnie pracujemy przy jednoczesnym spędzaniu hobbystycznie czasu, z dala od trosk dnia codziennego. Zdrowa atmosfera jest na wagę złota, a właśnie taka panuje w naszym zespole.
Jakie są największe wyzwania, z którymi muszą mierzyć się w dzisiejszych czasach zespoły ludowe?
– Największe wyzwania to oczywiście finanse oraz brak kształtowania wartości i tożsamości kulturowej dzieci i młodzieży. To ważne, by zaszczepić w dzieciach zainteresowanie i miłość do naszej narodowej i regionalnej kultury ludowej, by tańczenie w zespole folklorystycznym było dla nich dumą, że popularyzują tradycje naszych przodków, że dzięki nim tradycja przetrwa dla kolejnych pokoleń. Żeby wśród nieustająco zmieniającego się podejścia do wartości i coraz bardziej konsumpcyjnego stylu życia folklor nie był wstydliwą, niemodną i wyłącznie komercyjną sferą.
Brakuje moim zdaniem systemowych uregulowań, związanych z edukacją i nauczaniem kultury ludowej w szkołach i przedszkolach. Nawet jeśli są podejmowane próby działalności w tym kierunku to w rzeczywistości między innymi, ze względu na brak wykwalifikowanej kadry, nie daje ona rezultatów. Często zajęcia z tańca prowadzą osoby zajmujące się innymi technikami tanecznymi, np. hip-hopem, tańcem towarzyskim. Folklor to odrębna, rozległa i niezbędna wiedza do prawidłowej nauki tańca narodowego i regionalnego.
Edukacji w tej dziedzinie nie wspierają media, które są bardzo ważnym opiniotwórczym elementem w społeczeństwie. Brakuje programów edukacyjnych o tematyce folklorystycznej w telewizji publicznej oraz komercyjnej. Jeśli istnieją, są to nieliczne wyjątki w programach regionalnych, które nie docierają do dużej grupy odbiorców.
Tradycje, pieśni i zwyczaje są pięknem oraz dorobkiem kulturalnym, społeczną pamięcią z dbałością przekazywaną z pokolenia na pokolenie. I choć domeną współczesnych czasów jest przekraczanie granic i poszukiwanie nowości, nie można zapomnieć o tym, co było i w dużym stopniu trwa nadal.
Pani mama, Regina Głuszak z kulturą ludową była związana właściwie przez całe życie. Tą pasją zaraziła też męża. Można powiedzieć, że na folklor była pani skazana…
– Dla mnie taniec, śpiew i muzyka naszego regionu są znane od najmłodszych lat, z racji pasji obojga rodziców. Jestem im niezmiernie wdzięczna za to, że chcieli przekazać mi te wartości. Z perspektywy czasu cieszę się, że dałam namówić się tacie i od 1996 roku zostałam członkiem zespołu. Przygodę z folklorem, rozpoczęłam w czwartej klasie szkoły podstawowej w zespole „Mali Krakowiacy”. Prowadziła go śp. pani Irena Buzdygan (tancerka KZB), a akompaniatorem był mój tato. Cieszę się także, że mogłam osobiście poznać panią Janinę Kalicińską i przez te wszystkie lata również uczyć się tajników tańca ludowego Krakowiaków Wschodnich od wysokiej klasy eksperta w tej dziedzinie.
Mama zwykła mawiać o sobie, że „jest pyrą poznańską”, niemniej pokochała folklor Krakowiaków Wschodnich i po przeprowadzce do Brzeska, zapisała się właśnie do „Krakowiaków…”, ówczesnego zespołu nauczycielskiego. Do wstąpienia w szeregi zespołu namówiła mojego tatę, który rozpoczął swoją przygodę z muzyką ludową, grając w kapeli na kontrabasie. Wcześniej grywał na weselach. Mama zamiłowanie do folkloru, tańca, śpiewu krzewiła wśród uczniów szkoły w Mokrzyskach, prowadząc przez 36 lat różnorodne zajęcia i organizując wydarzenia taneczne. Występy dzieci niejednokrotnie uświetniały uroczystości szkolne. Bardzo często tato pomagał mamie akompaniując podczas prób i występów.
Jak wyglądało dzieciństwo w takiej „folkowej” rodzinie?
– Wspominając dzieciństwo pamiętam, że od zawsze w domu królowały śpiew i muzyka. I wcale nie musiało być ku temu specjalnej okazji.
Często słyszałam Rodziców wspólnie śpiewających, najczęściej przyśpiewki z repertuaru naszego zespołu. Rodzice byli dobrym „duetem”. Mama bardzo ładnie śpiewała drugim głosem, a tato był świetnym muzykiem. Pamiętam niejedną sytuację, gdy tato otrzymywał od od pani Janiny Kalicińskiej zadanie „opanowania” nowej melodii. Problem był taki, że tata nie umiał czytać nut. Mamie przychodziło to z łatwością w związku z czym nuciła mu te melodie, a on ze słuchu je powtarzał. Nieraz też w domu odbywała się dodatkowa próba ówczesnej kapeli „Krakowiaków Ziemi Brzeskiej”, której tato był kierownikiem. Tak więc folklor od najmłodszych lat nie był mi obcy.
Od dziecka była pani „Krakowianką”, czy raczej buntowała się pani przeciw wszędobylskim pawimi piórom i sukniom w kwiaty?
– Z racji, że byłam najmłodszą z sióstr, rodzice bardzo często zabierali mnie ze sobą na poniedziałkowe próby, ponieważ zwyczajnie nie mieli mnie z kim zostawić. Czasami zdarzyło się, że zatańczyłam z mamą krakowiaka, choć jak na ówczesne umiejętności, to raczej „coś niecoś poskakałam”. I tak siłą rzeczy „wrosłam” w folklorystyczną rodzinę brzeskiego zespołu.
Jak to mała dziewczynka ulegałam urokowi pięknych i żywych kolorów stroju krakowskiego. Uwielbiałam go zakładać i pamiętam, że byłam bardzo dumna, że nie tylko moja mama ubiera strój, ale i tato. Strój krakowski po dzień dzisiejszy jest dla mnie ważny, jest elementem tożsamości kulturowej, wartości, tradycji, wspomnień o rodzicach. Każdy element stroju ma znaczenie. Zawsze będę podkreślać, że stój się zakłada, nosi. Bo to właśnie strój a nie zwykłe przebranie.
Kończąc – czego w 2022 roku powinniśmy życzyć sobie z okazji Wielkanocy?
– Życzmy sobie, żeby choć na chwilę rozproszyły się cienie codziennych trudów i trosk, a zagościły radość, pokój i nadzieja.
Rozmawiał Konrad Wójcik
Rozmowa ukazała się w Brzeskim Magazynie Informacyjnym
w numerze kwiecień 2022
Wspominana podczas rozmowy Regina Głuszak, mama naszej rozmówczyni zmarła w 2017 roku w wieku 69 lat. Do dziś wspominamy ją w MOK-u z uśmiechem i autentycznym żalem przedwcześnie przerwanej współpracy i bezinteresownej przyjaźni.
Poniżej publikujemy kilka wspomnień i faktów wynotowanych z powyższej rozmowy oraz pożegnalny tekst ówczesnej dyrektor MOK-u Małgorzaty Cuber, który opublikowaliśmy w wakacyjnym wydaniu BIM-u w 2017 r.
Dziękujemy Pani Regino. Za wszystko.
Regina Głuszak urodziła się w Klecinie, w powiecie wrocławskim. W wieku dwóch lat wraz z
rodzicami przeprowadziła się do małej miejscowości Golina, koło Jarocina w woj. wielkopolskim. Tam
też ukończyła szkołę podstawową, następnie Liceum Pedagogiczne w Krotoszynie. Po zdaniu
egzaminu dojrzałości rozpoczęła pracę nauczyciela w Szkole Podstawowej w Mieszkowie. Prowadziła
tam też grupę harcerską. Podczas jednego z ognisk harcerskich poznała przyszłego męża Zbigniewa
Głuszaka, rodowitego brzeszczanina, który odbywał w tym czasie służbę wojskową w Jednostce
Wojskowej Specjalistów Budowy Lotnisk w Jarocinie. Sprawnie grał na gitarze oraz instrumentach
klawiszowych. Z racji, że jednostka wojskowa była opiekunem drużyn harcerskich działających w
szkole, został tam oddelegowany jako akompaniator.
Do Brzeska Regina Głuszak zawitała w 1970 roku. Przez kolejne 36 lat, pracowała jako nauczyciel w
Publicznej Szkole Podstawowej w Mokrzyskach. Pracę zawodową wciąż łączyła z aktywnością w
ramach ZHP, osiągając ostatecznie stopień harcmistrza.
Uwielbiała rękodzieło artystyczne. Zdolnościom plastycznym dawała upust m.in. podczas zdobienia
pisanek i bombek bożonarodzeniowych, wprowadzając nowatorskie rozwiązania w przystrajaniu i
dekorowaniu. Wciąż dokształcała się na różnorakich szkoleniach, a zdobytą wiedza dzieliła się
prowadząc zajęcia. Przez wiele lat prowadziła w brzeskim MOK-u wakacyjne i feryjne warsztaty
rękodzielnicze, bazujące na różnorakich technikach.
Praca z dziećmi była jej pasją, o której mogła rozmawiać bez końca. Mówiono, że jest nauczycielem z
powołania, oddana w stu procentach każdej podejmowanej czynności. Była jedną z pierwszych
nauczycielek, która wprowadziła innowację pedagogiczną, polegającą na nauczaniu zintegrowanym z
programem poszerzonym o elementy muzyki i tańca. W latach 2010-2017 była kierownikiem Zespołu
Regionalnego „Krakowiacy Ziemi Brzeskiej”.