Muzyka to droga bez końca – archiwalny wywiad z Wiesławem Ochwatem

W listopadzie ubiegłego roku na rynek trafiła płyta AccoChameleon duetu Ochwat&Zimka. Z tej okazji przypominamy archiwalny wywiad, który w grudniu 2018 roku przeprowadził dla redakcji BIM-u Konrad Wójcik. Brzeski akordeonista opowiada w nim o swojej muzycznej drodze, autorytetach, wartości wykształcenia muzycznego, a także o tym, czego nauczył się współpracując z raperami.

“Muzyka to droga bez końca

Wiesław Ochwat

Wiesław Ochwat to urodzony w Brzesku akordeonista, absolwent krakowskiej Akademii Muzycznej, w której naukę ukończył w 2014 roku z wyróżnieniem. Cztery lata później na tej samej uczelni obronił doktorat w dziedzinie instrumentalistyki pod opieką prof. dr. Hab. Pawła Palucha. Brał udział w wielu warsztatach w ramach międzynarodowych projektów, spotykając na swojej drodze m.in. takie autorytety jak światowej sławy muzyk Claudio Jacomucci. Obecnie pracuje w macierzystej uczelni jako asystent w Katedrze Instrumentych Dętych Drewnianych i Akordeonu. Dwa lata temu światło dzienne ujrzał jego solowy debiutancki album Between Paths, a listopadzie 2022 na rynek trafiła płyta AccoChameleon duetu Ochwat&Zimka.

Ostatni raz rozmawialiśmy pięć lat temu. Dużo się u ciebie w tym czasie zmieniło?

Chyba nie aż tak wiele. Ciągle moje życie związane jest z muzyką, głównie z jej wykonywaniem i od naszej ostatniej rozmowy bez przerwy staram się rozwijać w tej dziedzinie. Muzyka to droga bez końca.

Od maja jesteś doktorem w dziedzinie instrumentalistyki. Doktorat w tak młodym wieku robi wrażenie.

Studia doktoranckie to kolejny etap kształcenia, można je rozpocząć tuż po obronieniu tytułu magistra. Tak też zrobiłem. Po egzaminach dyplomowych przystąpiłem do egzaminu wstępnego i udało się. Warunkiem pomyślnego przejścia przez tego typu egzamin wstępny jest przede wszystkim znalezienie, dokładne przemyślenie i zaprezentowanie komisji ciekawego pomysłu na swój dalszy rozwój. Studia doktoranckie w swoim założeniu stawiają na samodzielną pracę naukową doktoranta. Z tego powodu to czym będziemy się podczas tych studiów zajmować oraz o czym będziemy pisać pracę musi nas naprawdę interesować, ponieważ przez kilka kolejnych lat będziemy musieli udowodnić, że nasz pomysł był wart całej pracy, którą wykonaliśmy.

„Polska solowa literatura akordeonowa XXI wieku. Indywidualne koncepcje twórcze i ich wpływ na rozwój możliwości wyrazowych instrumentu na przykładzie wy branych utworów”. Skąd taki pomysł na tematykę pracy doktorskiej?

Konstruowanie tematu pracy doktorskiej było dosyć skomplikowanym procesem, a ostateczny jego kształt zmieniał się co najmniej kilkukrotnie. Jednym z obszarów działalności instrumentalistów w dzisiejszych czasach jest wykonywanie i promowanie muzyki nowej, napisanej przez współczesnych kompozytorów. Dzięki temu nowopowstała literatura ma szansę ugruntować swoją pozycję i wejść na stałe do kanonu, z którego mogą korzystać przyszłe pokolenia wykonawców. W przypadku akordeonu jest to szczególnie ważny element, gdyż sam instrument jest dosyć młody, patrząc w kontekście np. skrzypiec czy fortepianu, które mają długą historię oraz ogromną bazę literatury powstałej na przestrzeni wielu epok.

Jaka jest więc historia akordeonu?

Za umowną datę powstania prototypu akordeonu przyjmuje się rok 1829 kiedy to Cyrill Demian – budowniczy instrumentów z Wiednia opatentował swój instrument o nazwie „Accordion”. Warto dodać, że instrument ten znacznie różnił się od współczesnej konstrukcji akordeonu, która wyklarowała się około lat 50 XX wieku. Jeżeli chodzi o literaturę akordeonową to za pierwszą poważną kompozycję na ten instrument przyjmuje się dzieło niemieckiego kompozytora Hugo Herrmanna powstałe w 1927 roku. W Polsce pierwsza kompozycja na akordeon powstała w roku 1955. Jej twórcą był Czesław Grudziński. Jak widać mamy sporo do nadrobienia, dlatego wybór tematu związanego z promowaniem współczesnej literatury był dla mnie czymś oczywistym. Praca doktorska w swoim założeniu ma służyć przede wszystkim rozwojowi dyscypliny. Poza samą pracą badawczą nawiązałem kontakt z wieloma kompozytorami, czego wynikiem było powstanie kilku nowych kompozycji napisanych specjalnie na potrzebę mojego doktoratu. Okazało się to cennym wkładem w rozwój polskiej akordeonistyki.

Niektórzy twierdzą, że w muzyce wiedza akademicka nie jest do niczego potrzebna, bo talent albo się ma albo nie. Co byś odpowiedział takim osobom?

Rzeczywiście można mieć większe lub mniejsze predyspozycje do bycia muzykiem, sportowcem czy kimkolwiek innym. Jeżeli nie podeprzemy tego ciężką pracą i ciągłym rozwojem, to nic z tego nie będzie. Nie twierdzę, że wykształcenie akademickie jest niezbędne do bycia muzykiem ale wiedza, którą tam możemy zyskać jest bezcenna, oparta o wielopokoleniowe doświadczenia i muzyczną tradycję. W szkołach czy uczelniach mamy po prostu do tej wiedzy ułatwiony dostęp, a co z nią zrobimy to już nasza sprawa. Jeżeli ktoś myśli, że wystarczy dostać się na studia muzyczne i już kariera przed nim stoi otworem, jest w błędzie.

Od jakiegoś czasu grasz wspólne koncerty z Maciejem Zimką. Jak połączyły się Wasze drogi?

Z Maciejem Zimką poznaliśmy się jeszcze na długo przed studiami. Często spotykaliśmy się podczas konkursów akordeonowych, w których uczestniczyliśmy. Dopiero jednak na studiach w Krakowie zaczęliśmy współpracować jako duet. Jeden z przedmiotów zobowiązuje do grania w zespole kameralnym, tak więc uznaliśmy, że połączymy swoje siły i stworzyliśmy duet, który jak się później okazało rozwinął swoją działalność i przetrwał czasy studenckie. Jest to kolejna wartość studiowania na Uczelniach Muzycznych – możliwość współpracowania z rówieśnikami w różnego rodzaju zespołach. Często taka współpraca zostaje na długie lata i zamienia się w profesjonalną działalność artystyczną.

Macie jeszcze jakieś wspólne plany prócz koncertowania?

Razem z Maciejem współpracujemy w Fundacji ArtForum, której założycielką jest Bożena Boba-Dyga. Dzięki staraniom pani Bożeny (a później również naszym) udało się stworzyć „Krakowski Festiwal Akordeonowy”, który co dwa lata odbywa się w Krakowie. Tego roku odbyła się już IV edycja. Poza festiwalem poprzez fundację udało się również w przeszłości zorganizować cykl koncertów „Akordeonowe Piątki” czy trwający nadal cykl spotkań zatytułowanych „Pałacowy salon literacko-muzyczny”. W dzisiejszych czasach aby być czynnym i koncertującym muzykiem trzeba działać na wielu płaszczyznach.

Czytałem, że byłeś uczestnikiem projektu „Italian Accordion Accademy” prowadzonego przez Claudio Jacomucciego. Byłeś jedynym przedstawicielem naszego kraju?

Nie. W tym projekcie co roku uczestniczy wielu akordeonistów z całej Europy, również uczestnicy z Polski. Projekt zakładał w moim przypadku dwuletnią współpracę z wspomnianym Claudio Jacomuccim. Działało to na podobnej zasadzie jak studia podyplomowe. Zjazdy odbywały się raz w miesiącu we Włoszech lub Holandii, a całość projektu zwieńczona była kilkoma koncertami właśnie w tych krajach.

Skoro już mowa o Jacomuccim, jakie są twoje muzyczne autorytety?

Na pewno właśnie Jacomucci jest jednym z nich. Wysyłając zgłoszenie, nie wiedziałem zupełnie czego się spodziewać. Claudio jest bardzo znaną i cenioną postacią w świecie akordeonowym, tak więc byłem mocno podekscytowany na myśl, że będę u niego studiował. Po spotkaniu okazało się, że jest nie tylko świetnym akordeonistą i muzykiem, ale przede wszystkim otwartym człowiekiem, który inspiruje swoim stylem bycia. Znacząco zmienił moje podejście do muzyki, wykonawstwa czy w ogóle życia. Bardzo się cieszę, że miałem szansę go poznać pracować z nim i że ciągle pozostajemy w kontakcie. Poza nim oczywiście każdy mój nauczyciel był dla mnie autorytetem. Edukacja muzyczna zawsze odbywa się „w cztery oczy” z nauczycielem instrumentu, tak więc jest to zrozumiałe, że każdy z nich, chcąc czy nie, miał na mnie ogromny wpływ. Miałem to szczęście, że zawsze trafiałem na osoby, które miały mi bardzo dużo do zaoferowania i każdy przekazał mi coś cennego. Wszystkim za to serdecznie dziękuję.

Ciekawostką jest, że nawiązałeś współpracę z raperami. Twój akordeon słychać w utworze „Dotknąć chmur” zamykającym płytę tarnowskiego duetu Spajku/Dziunek. Skąd taka kooperacja?

Z Dziunkiem czyli Patrykiem Wrońskim znamy się jeszcze z czasów liceum z Tarnowa. Patryk był wtedy początkującym raperem, który kompletując swój zespół nawiązał współpracę z moimi przyjaciółmi ze szkoły muzycznej. Tak się poznaliśmy. Kilka lat później do wspólnego projektu zaprosił nas Wojtek Klich, znany tarnowski muzyk rockowy, który napisał muzykę do tekstów Karola Wojtyły. Powstała wtedy płyta, w której wzięło udział wielu muzyków związanych z Tarnowem m.in. właśnie ja i Patryk. Niedługo później Dziunek wspólnie z raperem Spajkiem rozpoczęli pracę nad autorskim materiałem. Patryk wpadł na pomysł, aby podkłady muzyczne urozmaicić o żywe instrumenty i tak do jednego z utworów dograłem kilka dźwięków.

Czego może nauczyć się akordeonista nagrywając z raperem?

Chyba tego, że na świecie jest tyle rodzajów muzyki, ile osób ją tworzących i że każdy styl muzyczny tworzony na odpowiednim poziomie może mieć w sobie coś wartościowego i godnego uwagi.

Czym zajmowałby się Wiesław Ochwat, gdyby nie grał na akordeonie?

Chwilę przed rozpoczęciem koncertu w Brzesku podszedł do mnie były trener z siatkarskiej drużyny Okocimskiego, w której miałem okazję grać aż do rozpoczęcia studiów. Podarował mi na pamiątkę moją kartę zawodnika, którą odnalazł gdzieś w archiwum. Nie ukrywam, że sprawił mi tym gestem wielką radość i przypomniał jak bardzo lubię ten sport. Mówię o tym dlatego, że pewnie gdybym był o 10 cm wyższy, to być może dzisiaj grałbym w siatkówkę. Stało się inaczej, ale absolutnie tego nie żałuję.

A może byłbyś konferansjerem? Między utworami potrafisz bardzo ciekawie opowiadać o tym, co grasz.

Opowiadanie o tym, co się gra jest bardzo cenną umiejętnością, której niestety nikt nas podczas edukacji muzycznej nie uczy. Spędzając bardzo dużo czasu samemu z instrumentem, ciężko oczekiwać, że będzie się genialnym mówcą. Nie uważam siebie za dobrego konferansjera, ale myślę, że wszystkiego można się nauczyć i na pewno poświęcę temu trochę czasu.

Na co dzień słuchasz tylko muzyki klasycznej, czy włączasz czasem Michaela Jacksona albo Guns N’Roses?

Jestem zdania, że muzyka ma różne funkcje. Jednej słuchamy żeby od począć, innej żeby się zmotywować, jeszcze innej żeby się intelektualnie rozwijać itd. Słucham bardzo różnej muzyki: klasycznej, jazzu, rocka, od Bacha przez Beatles’ów, Milesa Davisa, po Bonobo. Obcując cały czas z muzyką, człowiek zaczyna szukać kolejnych stylów, gatunków, nie wystarcza mu już jeden rodzaj muzyki słuchany w kółko. Dla mnie najważniejsze jest, aby muzyka była na odpowiednim poziomie. Jeśli ktoś tworzy muzykę i robi to z przekonaniem, że tworzy sztukę to zawsze znajdę czas żeby jej posłuchać, a czy przypadnie mi do gustu na dłużej to już inna sprawa.

Często bywasz w rodzinnym Brzesku?

Niestety niezbyt często. Coraz więcej obowiązków zmusza mnie do pracy również w weekendy. Mówi się, że gdy „normalny” człowiek odpoczywa, to muzyk pracuje i coś w tym jest. Bardzo często w weekendy mam zaplanowane próby czy koncerty, przez co niestety nie zawsze mam możliwość powrotu do Brzeska. Tutaj jest mój dom, tutaj mieszkają moi rodzice… Choć nie tak często jak kiedyś, to jednak przyjeżdżam tu w miarę regularnie.

Jak myślisz, o jakich zmianach opowiesz, gdy spotkamy się za kolejne pięć lat?

Szczerze mówiąc, nie wybiegam myślami aż tak daleko. Mam nadzieję, że nie zmieni się najważniejsza rzecz, a więc, że ciągle będę muzykiem, który się rozwija i poszukuje nowych wyzwań.

I właśnie tego ci życzę. Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Konrad Wójcik

Rozmowa ukazała się w Brzeskim Magazynie Informacyjnym
w numerze grudzień 2018

Powrót na górę
Skip to content
Ta strona internetowa jest zobowiązana do zapewnienia dostępności cyfrowej dla osób niepełnosprawnych. Stale poprawiamy komfort użytkowania dla wszystkich i stosujemy odpowiednie standardy dostępności. Nieustannie poprawiamy komfort użytkowania dla wszystkich i stosujemy odpowiednie standardy dostępności.
Stan zgodności